Przyznajmy, że już samo uświadomienie sobie postawionego nam przez Papieża zadania zmienia naszą perspektywę, odbierając chęć do jałowej krytyki, która często służy jedynie naszemu dobremu samopoczuciu.
Skoro bowiem po części my, poprzez brak wysiłku ewangelizacyjnego, odpowiadamy za stan współczesnej Europy, to krytykując go, krytykujemy zarazem samych siebie.
Bo może także nasza słabość wiary, brak radykalnego świadectwa, bierność czy też, przeciwnie, zacietrzewienie w sprawach światopoglądowych sprawia, że głosowi dzisiejszych chrześcijan brakuje niekiedy tej prawdy i miłości, które dawały siłę przekonywania głosowi pierwszych Apostołów.
Jakże wiele możemy się nauczyć od patronów dzisiejszego dnia, którzy odkryli, że sekretem skutecznej ewangelizacji, prócz głębokiej wiary, jest również ogromny szacunek do ludzi, z którymi się nią dzielimy. Cyryl i Metody gotowi byli na każdy trud, aby tylko dotrzeć z Ewangelią do ludów, do których zostali posłani. Odbywali długie podróże. Uczyli się nowych języków. Opracowali nowy alfabet. Pomimo ostrej opozycji przywiązanego do łaciny i greki duchowieństwa zdołali nakłonić papieża do zatwierdzenia ksiąg liturgicznych w języku słowiańskim, by tym samym uczynić liturgię bardziej zrozumiałą. Byli gotowi oddać siebie, swój czas, swoje przyzwyczajenia i swój święty spokój, aby tylko lepiej zrozumieć i jaśniej przemówić do tych, których chcieli pozyskać dla Pana.
My także podejmijmy trud modlitwy i nawrócenia, aby ludzie, którzy nie znają Jezusa, poczuli się do Niego pociągnięci naszym świadectwem. Abyśmy przez naszą wzajemną miłość, jedność i konsekwencję w sprawach wiary potrafili ukazać jej piękno i moc, zaintrygować, udowodnić, że chrześcijańskie korzenie Europy są wciąż żywe, zdolne czerpać z nauki Jezusa pokój, radość i szczęście.
Panie Jezu, przekonaj moje serce, że wiara w Ciebie jest źródłem radości i pokoju, a przekazywanie jej innym jest warte każdego wysiłku.