Marcin z Dębowa Dębowski, żyjący na przełomie XVII i XVIII w. polski możnowładca, znany był ze swej wierności Chrystusowi, ponadto słynął jako dzielny rycerz, obrońca kościołów, dworów i wiosek przed rabującymi Polskę Szwedami i Moskalami.
Gdy w 1705 r. zaraza i głód dziesiątkowały ludzi, nakazał piec chleb z własnego zboża i rozdawał go głodnym.
Czynił to zarówno wobec swych poddanych w Dębowie, jak i na rynku w Przeworsku, gdzie posyłał na furach zboże i różne produkty żywnościowe, aby zakonnicy rozdawali je sierotom i wdowom przy furtach klasztornych.
Pamiętał także o szpitalu miejskim w Przeworsku i chorych leżących w nędznych ruderach, do których obawiano się przychodzić, by się nie zarazić.
A gdy umarłych na zarazę chowano - ledwie zawiniętych w słomę wrzucając do grobu - on posyłał gotowe trumny, by choć pochówek mieli przyzwoity.
Kiedy Ojciec Święty, przez biskupa przemyskiego, przesłał dla niego honorowy tytuł "Adwokata Kościoła", czyli obrońcy i dobroczyńcy, wówczas Marcin z Dębowa odpowiedział, iż jest jedynie bezużytecznym sługą, który wykonuje polecenia swego Pana.
Jak często patrząc w lustro uświadamiasz sobie, że widzisz w nim syna czy córkę Boga?
Jaka część twojej modlitwy polega na ufnej rozmowie z Bogiem, tak jak dziecko rozmawia ze swoim tatą?
Być może wydaje ci się to przesadą ale przecież w Chrystusie rzeczywiście staliśmy się dziećmi Bożymi! Jezus umarł i zmartwychwstał właśnie po to, abyśmy mieli dostęp do naszego Ojca w niebie.
Wszyscy mamy tendencję do oceniania swojego życia duchowego według tego, na ile nam się ono udaje.
Czy wystarczająco dużo się modlę? Czy skutecznie walczę z grzechem? Czy dostatecznie służę Bogu?
Wszystko to są dobre pytania, jednak nie wyczerpują one tego, co to znaczy być chrześcijaninem.
Dzisiejsza Ewangelia mówi nam, że mamy Ojca niebieskiego, który chce dzielić się z nami swoimi tajemnicami. On cieszy się, gdy z Nim współpracujemy, objawiając światu Jego świętość i sprawiedliwość.