Bardzo trafne jest to zdanie św. Franciszka, żeby jakiekolwiek działanie zaczynać od tego, co naprawdę istotne. Niestety, my zwykle zaczynamy od... nóg.
Ten obraz można też doskonale przenieść na próbę odpowiedzi na pytanie, co znaczy być chrześcijaninem?
Czy inaczej: Kim jest Jezus w moim życiu?
Taki prosty test. Ilu katolików – planując urlop, wakacje – pomyślało, czy w tym czasie będą mieli możliwość uczestniczyć we Mszy świętej. Ważne oczywiście pewnie było: jaka cena, gdzie to będzie, co będzie można zobaczyć, zwiedzić... Kto natomiast pomyślał o możliwości spotkania się z Panem Jezusem na Eucharystii w dzień Pański?
To samo dotyczy tych krótszych wyjazdów, weekendowych. Jedziemy do rodziny, na łono natury – i bardzo dobrze. Ale czy myślimy, żeby w niedzielę najpierw zaplanować Mszę świętą – a potem inne rzeczy czy sprawy?
Te szczegóły bardzo wyraźnie odpowiadają na pytanie: kim jest Jezus w moim życiu?
To trochę tak jakbyś zapytał kogoś za granicą:
Czy jest pan Polakiem?
A on na to odpowiada:
Czapeczkę krakowiaka posiadam.
Niby to z Polską ma coś wspólnego.
Ale czy posiadanie czapki krakowiaka czyni kogoś Polakiem?
Bardzo łatwo w codzienności można Go sprowadzić do tego, co nieistotne.
Bardzo łatwo jest myśleć sobie, że jestem chrześcijaninem, bo przecież staram się być dobrym człowiekiem, pomagam innym, mówię pacierze – i o co tu chodzi?
Ano chodzi o to, czy to wystarczy, żeby powiedzieć o sobie: jestem chrześcijaninem?
Czy w tych znakach widać, że Jezus jest dla mnie najważniejszy?
Dzisiejsza liturgia podaje nam bardzo czytelne znaki, które mówią, kiedy Jezus w moim życiu jest Kimś najważniejszym.
Jakie to znaki?
W Ewangelii Jezus wyraźnie mówi, że ten, kto chce być jego uczniem, powinien pamiętać między innym o dwóch sprawach. Jeśli mianowicie w moim życiu Jezus jest najważniejszy, to:
- musi mnie spotkać krzyż
- i muszę swoje życie stracić dla Jezusa.
Niby o tym wiemy, ale czy w swoim życiu możemy odnaleźć te znaki?
Warto najpierw odpowiedzieć sobie na pytanie, jak ja przyjmuję krzyż czyli cierpienie, ból, chorobę...
To są nieodłączne towarzyszki ludzkiego życia. Każdego – czy jest się biednym czy bogatym; sławnym czy nieznanym.
Chrześcijanin patrzy jednak inaczej niż świat.
Świat ucieka od cierpienia, ucieka od krzyża, każe go zdejmować ze ścian.
Chrześcijanin natomiast przyjmuje krzyż, bo widzi w tym przyjęciu szansę zbliżenia się do Boga, szansę umocnienia swojej wiary. Krzyż dla niego jest znakiem zbawienia i nigdy nie zdejmie go ze ściany ani ze swego życia.
Jest jeszcze drugi znak: stracenie życia dla Jezusa? Co to znaczy? To znaczy, że uczeń Chrystusa musi uznać swoje życie jako stracone ze względu na królestwo Boże. Stracone czyli dosłownie: całe jest dla królestwa. Od chrztu świętego moje życie należy do królestwa. I nie da się z niego wypisać. Niebo jest dla mnie najważniejsze.
Czy tak jest? Często ważniejsze są dla mnie ziemskie wartości. Kariera, przyjemności, bogactwo – i to wszystko zdobywane nieuczciwie. Co tam niebo – ważne jest to co tu.
Możesz zażądać skreślenia z księgi chrztów, ale to nic nie da...
Może Cię natomiast spotkać znacznie gorsza rzecz. Możesz życie przegrać czyli stracić wszystko, co dla Ciebie przygotował Bóg. Nie ma większej klęski, jak stracić to wszystko, co dla mnie przygotował kochający Ojciec, który jest w niebie.
Pan Jezus nie mówi dzisiaj, że te znaki mam dawać od święta. Wręcz przeciwnie, zachęca, że mam to robić codziennie. Mam przyjmować mądrze cierpienie w moim życiu. I mam na pierwszym miejscu stawiać niebo i jemu wszystko podporządkowywać.
Jeśli tego nie robię to nie jestem chrześcijaninem. Jestem tylko karykaturą katolika.
Kim jest On w moim życiu? Stawiajmy sobie to pytanie każdego dnia.