Istnieje tylko jedna postawa, która nie fałszuje naszej oceny, a nawet czyni ją prawdziwą. Jest to czysta miłość. Kto kocha ludzi czystą miłością, kocha ich tak, jak ich kocha Bóg i ocenia poprawnie zarówno ich, jak i ich czyny.
Uczmy się więc patrzeć na drugiego człowieka tak jak na niego patrzy Bóg.
I jeszcze jedna myśl z dzisiejszej Ewangelii.
Spotykamy dzisiaj w Ewangelii niemowę. Otóż można być niemową - takim duchowym niemową. Na przykład przez to, że się uczymy kłamać. Że z wygodnictwa albo z lęku przemilczamy pewne sprawy. Tam, gdzie powinniśmy zabrać głos odważnie, powiedzieć co myślimy na ten temat - milczymy, ponieważ tak nam wygodniej, albo nie chcemy przezwyciężyć obawy przed czyjąś krytyką, czyimś odrzuceniem.
Stajemy się niemi w sytuacji, kiedy nie wolno milczeć. Tego typu postawa może wywołać w nas właśnie bycie takim duchowym niemową, że z czasem coraz częściej będziemy nabierali wody w usta.
Pewnego dnia do miejskiego autobusu wsiadła grupa agresywnych młodzieńców odzianych w skóry nabijane ćwiekami.
Autobus nie był zatłoczony, ale wszystkie miejsca były zajęte, głównie przez starszych ludzi.
Jeden z młodzieńców butnie rozejrzał się dokoła i powiedział zaczepnie:
Szkoda, że nie ma takiego proszku, że jakby tak sypnąć nim trochę, to by te staruchy poumierały i byłoby gdzie usiąść.
W całym autobusie zapadła cisza.
Wszyscy zamarli, bojąc się, że za tą zaczepką pójdzie jakieś bardziej agresywne zachowanie.
I w tej właśnie ciszy rozległ się słabiutki głos przygarbionej staruszki w przedwojennym chyba jeszcze kapeluszu.
Patrząc prosto w oczy temu młodzieńcowi powiedziała spokojnie:
Nie martw się, młody człowieku.
Jak ty będziesz stary, to na pewno już taki proszek już wymyślą.
Cały autobus wybuchnął śmiechem.
Nawet koledzy owego chłopaka śmiali się i z politowaniem poklepywali go po ramieniu.
On zaś, nie ukrywając swojej wściekłości, krzyknął tylko:
Wysiadamy!
I gdy autobus otworzył drzwi, wyskoczył z niego pierwszy nie oglądając się nawet za siebie.
Takim duchowym niemową - w takim złym, bardzo sensie - takim, który potrzebuje bardzo uzdrowienia przez Pana Jezusa - stajemy się także wówczas, gdy nie przyznajemy się do błędu, gdy nie chcemy przyznawać się do błędu. W sytuacji kiedy należałoby uderzyć się w pierś i przyznać: tak, to ja zrobiłem źle; być może nie chciałem, ale zrobiłem źle. Wtedy wygodniej, lepiej jest nam przemilczeć. I to również jest postawa, która może się utrwalać w każdym z nas do tego stopnia, że z czasem to już wręcz wydaje się niemożliwe - przyznawanie się do własnych błędów.
Jak bardzo potrzebujemy, żeby Pan Jezus nas w takich momentach właśnie uzdrawiał, uzdalniał do mówienia, żeby wyrzucał z nas złego ducha, który zamyka nam usta z lęku, z jakiegoś wygodnictwa, z troski - źle pojętej troski - o samego siebie.
Niech ta dzisiejsza Ewangelia skłoni nas do patrzenia z miłością na drugiego człowieka. Zawsze patrzenia na niego oczami Boga. Oraz niech łaska Boża rozwiąże nasz język byśmy zawsze mówili to co trzeba powiedzieć. I w ten sposób dawali świadectwo Bożej prawdy.