Jego działalność przysporzyła mu zwolenników, ale także nieprzyjaciół.
Duchowieństwo miało do niego pretensje, że jest nadmiernie wymagający, zaś mnisi, że zaprowadzał w klasztorach pierwotny porządek i dyscyplinę.
Święty atakował w swych mowach nieskrępowane życie na dworze cesarskim.
Gdy cesarzowa Eudoksja nakazała postawić sobie pomnik przed katedrą Mądrości Bożej, gdzie urządzano zabawy godzące w świętość miejsca, Jan Chryzostom kategorycznie wystąpił przeciwko takim praktykom.
Z zemsty wzburzona cesarzowa zwołała do Konstantynopola synod swoich stronników, który zwolnił go z zajmowanego urzędu.
Na mocy werdyktu synodu cesarzowa skazała Jana na wygnanie w okolice Kaukazu.
Wśród prześladowań i niewygód prowadzono go do Pontu nad Morzem Czarnym.
Pędzony pod eskortą pieszo, zmarł z wycieńczenia w drodze.
Przed śmiercią powiedział: „Za wszystko niech będą Bogu dzięki”.
My też, jak nasz patron, dziękujmy Bogu za wszystko, co nam daje.
Miłość do nieprzyjaciół jest jednym z najtrudniejszych wymagań, które Mistrz z Nazaretu stawia swoim wyznawcom.
Święty Jan Chryzostom bardzo dobrze zrozumiał słowa Jezusa o miłości i owocnie wcielał je w życie.
Prośmy Boga, aby nas wspomagał swoją łaską w wypełnianiu niełatwego przykazania miłości nieprzyjaciół.
Niech miłosierna miłość Boga przemienia nas i przynagla, by kochać na wzór naszego Mistrza.