Jeśli spotykamy takiego człowieka, który jest zapalony Bożym ogniem, takim właśnie ogniem - nie żeby on z kimś walczył, ale człowiekiem bezkompromisowym w swoich wyborach - to obecność takiej osoby może budzić wrogość.
Dzisiaj Jezus o tym mówi, ostrzega swoich uczniów.
Ale ostrzega również nas wszystkich, żebyśmy dobrze badali skąd w nas się bierze niechęć do jakiegoś człowieka.
Bo może być tak, że nie potrafimy znieść jego gorliwości, jego wewnętrznej jasności i prawdy, jego bezkompromisowości z jaką dąży do Bożych ideałów, do tego, aby Bóg był obecny wszystkim we wszystkich.
Duch Święty daje jednocześnie pokój i niepokój.
Człowiek przez niego ogarnięty godzi się ze sobą, otrzymuje pokój wewnętrzny.
Jednocześnie ten Duch porywa go do czynienia wielkich dzieł.
Świętego Franciszka porwał do porzucenia świata i założenia zakonu, Jan Beyzyma porwał na Madagaskar, Matkę Teresę na ulice Kalkuty.
Dziś także porywa ludzi do zakonów, seminariów, dzieł miłosierdzia, ale także do zwyczajnego życia, ale oddanego Bogu - życia małżeńskiego i rodzinnego.
Bóg potrzebuje w nas Swojego ognia, by zapalić świat, by zapalać wiarę, nadzieję i miłość.
Nieważne, czy u pogan na dalekim kontynencie, czy u własnych dzieci.
"Wystarczy iskra by zapalić jasny płomień."
Czy masz ją w sobie?