Kolejny przykład wielkiego artysty.
Osobą tą jest niejaki Chris Ofil, Brytyjczyk pochodzenia nigeryjskiego.
„Dzieło”, które stworzył to Matki Bożej jako Murzynki w stroju afrykańskim, w otoczeniu wycinków z pism pornograficznych; nagich ciał kobiety i mężczyzny, a także odchodów słonia, kawałków świni w formalinie i ludzkiej krwi.
Ofil owo coś, co nazywane jest pracą artystyczną, wystawił w Nowym Jorku w Muzeum Sztuki na Brooklynie.
Wynurzenia artysty wywołały ostry sprzeciw katolików i przedstawicieli hierarchii kościelnej.
Ich protest nie miałby pewnie szans przebicia, gdyby nie fakt, że muzeum, w którym otwarto wystawę finansowane jest z pieniędzy podatników.
Instytucja wspierana co roku siedmioma mln dolarów z pieniędzy podatników, nie ma prawa obrażać ich uczuć religijnych.
Tego typu rysunki można pokazywać prywatnie, ale nie w miejscu publicznym - powiedział ówczesny burmistrz Nowego Jorku Robert Giuliani i wraz z Partią Republikańską poparł protestujących.
Znany z bezkompromisowości burmistrz ostrzegł jeszcze przed otwarciem wystawy, że jeśli do niej dojdzie, muzeum może pożegnać się z dotacją w przyszłym roku.
Na to oburzyła się żona ówczesnego prezydenta Clintona, Hillary (to ta, której "polskie dzieci“ przyznały Order Uśmiechu).
Uznała ona, że nie ma podstaw do karania muzeum obcinaniem dotacji, czyli że katolicy Nowego Jorku nadal powinni finansować pokręconych artystów żyjących z obrażania tychże katolików.
Spór się toczy, a brytyjski Nigeryjczyk zaciera ręce.
Wystawę, na której znajduje się jego praca, tylko pierwszego dnia obejrzało 7 tys. ludzi, co jest rekordem w historii muzeum.
Dzisiejsza Ewangelia przypomina nam, że nie możemy być ślepi na znaki czasu.
Czy to co dziś dzieje się z wiarą, z chrześcijaństwem nie jest znakiem czasu?
Czy to, że wyśmiewa się wiarę, kpi z Boga i tego co święte nie jest znakiem czasu?
Każdy z nas musi poczuć się odpowiedzialny za to co dzieje się nie tylko w nas, w naszym sercu i sumieniu (bo za to bezwzględnie jesteśmy odpowiedzialni), ale i za to co dzieje się obok nas.
Nawet ten najbardziej powszedni dzień nie jest aż tak powszedni, by Bóg nie naznaczył go jakimś znakiem, którym chce nas żywo ukierunkować, zachęcić albo napomnieć.
Raz zaniepokoi nas swoim słowem, kiedy indziej przypomnieniem Kościoła czy jakimś godnym uwagi wydarzeniem.
Nie zwracać uwagi na tę różnorodną Bożą mowę i czekać stale na coś niesamowitego, nadzwyczajnego, równa się temu, co Jezus potępił w dzisiejszej Ewangelii.
Jak wielkiego dopuszczamy się grzechu, jeśli nie zwracamy uwagi na Boże znaki i tylko stale prosimy o nowe, mocniejsze dowody działania.