Więzienie to świat doczesny.
Dziwny więzień, który dobrowolnie na ten świat przyszedł, to Syn Boży - Chrystus.
Przyszedł w ukryciu, podobny do wszystkich pozostałych więźniów.
Urodził się, jak każdy inny człowiek, cierpiał jak inni ludzie, nawet śmiercią nie różnił się od nas.
Zastanawiały jednak Jego słowa mówiące o życiu wiecznym.
Zdumiewały Jego czyny, przerastające możliwości zwykłych śmiertelników.
A najbardziej zmuszała do refleksji wieść o Jego zmartwychwstaniu.
Od przyjścia Syna Bożego na ziemię jako więźnia upływa już ponad 20 wieków.
Jedni ludzie ryzykują, wierzą Mu i idą za Nim krok w krok, aż do progu śmierci, który przekraczają z nadzieją zmartwychwstania do nowego życia.
Inni nie ryzykują, liczą tylko na życie doczesne.
Upływają wieki, a w murach więzienia wieść o Jego pierwszym tajemniczym, ukrytym, nierozpoznanym przyjściu krzyżuje się z wieścią o Jego drugim przyjściu w Boskim majestacie chwały.
Syn Boży przyjdzie jeszcze raz na ten świat, ale już nie w ukryciu, nie jako więzień, lecz jako Pan i Bóg.
Przyjdzie nagrodzić tych, którzy w Niego uwierzyli.
Zjawi się na ziemi w otoczeniu wybawionych.
Ukaże wszystkim bogactwo, chwałę i szczęście tych, którzy uwierzyli Jego słowom.
To będzie godzina szczęścia i rozpaczy.
Szczęścia tych, którzy zaryzykowali i uwierzyli Chrystusowi zaraz po pierwszym Jego przyjściu.
A rozpaczy dla tych, którzy nie zaryzykowali, nie wyciągnęli ręki po inne, nowe życie i zostali przy trosce o rzeczy doczesne.
Dlatego trzeba być nieustannie gotowym na spotkanie z Bogiem.
Trzeba dbać o swoja duszę.
By była w stanie łaski uświęcającej.
Kiedy pracowałem ze studentami, pewnego dnia ok. 22:00 ktoś dzwoni do drzwi.
Otwieram.
W drzwiach stoi chłopak, student.
I pyta:
Czy mógłby mnie ksiądz wyspowiadać?
Teraz?
Może przyjdź jutro?
Nie, proszę księdza.
Ja nie mogę iść spać w grzechu.
Ja muszę być w stanie łaski uświecającej.
To jest czuwanie i bycie gotowym na spotkanie z Bogiem w każdej chwili.
Pewnego dnia matka poczęła bliźniaki.
Chłopca i dziewczynkę.
Z upływem miesięcy przybywało bliźniakom nie tylko ciała, ale i rozumu.
Jednego dnia zaczęli śpiewać z radości.
Czyż życie nie jest cudowne.
Poznając zaś najbliższe otoczenie odkryli pępowinę łączącą ich z matką.
Jak wspaniała jest miłość naszej matki.
Dzieli się ona z nami swoim życiem.
Wkrótce jednak nastąpiły drastyczne zmiany.
Co to znaczy - pyta wystraszony chłopiec?
Nasze życie w łonie matki dobiega końca - odpowiada dziewczynka.
Ale ja nie chcę opuścić tego miejsca, ja chcę pozostać tu na zawsze - upiera się chłopiec.
Nie mamy wyboru.
Może jest także życie po urodzeniu - pociesza go dziewczynka.
Nie przekonuje to jednak chłopca, który pyta dalej:
Jak to możliwe?
Pępowina, łącząca nas z matką jest podstawą naszego życia.
Czy jest możliwe życie po zerwaniu tej więzi?
A ponadto, w łonie matki byli inni przed nami i nikt z nich nie powrócił tutaj i nie powiedział, że istnieje życie po urodzeniu.
Z pewnością to jest koniec.
Załamany chłopiec kontynuuje dalej swoje wywody:
Jeśli nasze życie kończy się w łonie matki, to jaki jest jego sens?
Co to ma znaczyć?
A może my nie mamy matki.
Może wymyśliliśmy ją sobie, aby czuć się dobrze?
Musimy jednak mieć matkę.
Bo jak byśmy się tu znaleźli?
I co nas trzyma przy życiu? - z przekonaniem mówi dziewczynka.
Ostatni dzień w łonie matki wypełniony był lękiem i trwożnymi pytaniami.
Ostatecznie przyszedł moment narodzin.
Gdy bliźniacy otworzyli oczy, krzyknęli z radości.
To, co zobaczyli przekraczało ich najśmielsze marzenia.
Czy stanowię grono ludzi, którzy zaryzykowali?
Uwierzyli Chrystusowi?
Czy dziś idę za Nim ochotnie i wytrwale?
Czy nie marudzę?
Czy nie oczarowała mnie doczesność?
O które życie bardziej się troszczę: o to doczesne czy wieczne?
Wielu zrezygnowało, zabrakło im odwagi pójścia za Chrystusem do końca. Zapomnieli, że nadejdzie dzień nagrody dla wytrwałych.
W tym dniu najwięcej rozpaczać będą ci, którzy przez jakiś czas szli za Chrystusem a później z własnej woli odpadli.
Byli tak blisko szczęścia i sami z niego zrezygnowali.
Jezus zapowiada, że przed końcem przyjdą straszne rzeczy.
Będą prześladować tych, którzy nie wypierają się swojej wiary.
Będą ich fałszywie oskarżać.
Będą się z nich wyśmiewać.
Z powodu wiary będą ich nienawidzić.
Będzie strach i panika.
Ludzie będą niepewni swego losu.
Będzie ogólny bałagan i rozprężenie.
Zupełnie jak w naszych czasach.
Dziś przecież tak jest.
Ale…
Pamiętacie te ostatnie słowa z dzisiejszej Ewangelii?
Ale włos z głowy wam nie zginie.
Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie.
Prośmy Boga o taką wiarę.
Byśmy nie zwątpili.
I o silną wolę.
Byśmy odważnie szli za Jezusem.
I o mądrość.
Byśmy wybierali Jego drogę