O podobnej sytuacji wspomina Zofia Kossak – Szczucka w swojej powieści Król trędowaty.
Opowiada w niej o chrześcijance porwanej przez muzułmanów. Nigdy nic o sobie nie mówiła, ale była osobą takiej klasy, że sam emir się z nią ożenił. Jej wiara, jej chrześcijańska postawa, przykład życia oddziaływały na otoczenie. Świadectwo jej życia silnie wpłynęło na dzieci, choć wiele im o Bogu nie mówiła, a jedynie umierając zaleciła, aby poznali wiarę chrześcijańską i sami się przekonali o jej pięknie. I rzeczywiście emir Al Bara całe życie pragnął zrealizować to, o czym mówiła matka – i pod koniec życia podjął decyzję pojechania do miasta chrześcijan i powiedzenia czegoś, czego nie zrobiłby żaden muzułmanin – przyjść do chrześcijanina i powiedzieć mu:
Bracie, powiedz mi o swojej wierze.
Śmierć mu przeszkodziła w realizacji tego postanowienia.
Można iść za Jezusem, można do Niego wołać, a nawet krzyczeć.
To za mało.
Taka postawa kroczenia za Jezusem i wołania do Niego nie gwarantuje cudu.
Jezus domaga się wiary.
Pyta o wiarę i dokonuje cudu na miarę wiary człowieka.
Ślepcy uwierzyli na serio.
Szli, krzyczeli, a gdy Jezus wszedł do domu, nie zrezygnowali, nie zniechęcili się.
Nie zostali na zewnątrz, ale przystąpili do Jezusa.
Ich wiara była na tyle silna, że doświadczyli cudu uzdrowienia.