Spójrzmy dziś na Jana, na jego radość, bo zawiera ona w sobie nie tylko wymiar ludzki, ale i Boski.
W greckim tekście na określenie radości Jana użyte jest słowo „skirtao”, które oznacza: podskakiwać, podrygiwać, hasać, swawolić.
Takie są zewnętrzne oznaki głębokiej radości, jaką przeżywa człowiek, zarówno dziecko, jak i dorosły.
Spójrzmy na ludzki wymiar radości ze spotkania przyjaciela, który cudownie ocalał z katastrofy lotniczej.
Minęło pięćdziesiąt godzin od twojego zniknięcia podczas przelotu nad Andami, zimą. Przez pięć dni badaliśmy z samolotów to nagromadzenie gór i nie mogliśmy nic odkryć.
Nawet przemytnicy, ci bandyci gotowi do każdej zbrodni dla pięciu franków, odmówili udziału w ekspedycjach ratowniczych na stokach gór.
Narażalibyśmy życie – mówili. W zimie Andy nigdy nie zwracają ludzi. Oficerowie chilijscy również radzili nam zaniechać poszukiwań.
„Jest zima. Kolega wasz, jeśli nawet wyszedł cało z katastrofy, nie przeżył nocy. Kiedy noc napotka tam człowieka, zamienia go w sopel lodu”.
I kiedy na nowo wślizgiwałem się między gigantyczne skały i filary Andów, to jakbym nie szukał ciebie, ale w milczeniu czuwał nad twoim ciałem w katedrze ze śniegu.
Wreszcie siódmego dnia, kiedy między jednym a drugim lotem jadłem obiad w Mendoza, jakiś człowiek otworzył drzwi restauracji i krzyknął, och! Niewiele, dwa słowa: „Guillaumet... żyje!”.
I nieznajomi, obcy sobie ludzie, którzy tam przypadkowo byli, padli sobie w ramiona. Dziesięć minut później wystartowałem z dwoma mechanikami na pokładzie. Czterdzieści minut później lądowałem obok gościńca, gdyż poznałem – nie wiem, po czym – samochód, który wiózł cię gdzieś w okolicach San Raphael. Było to piękne spotkanie. Płakaliśmy i ściskaliśmy w ramionach żywego, zmartwychwstałego ciebie, który dokonałeś cudu na sobie samym.
Poruszająca i głęboka scena, głęboka radość w jej pięknym, ludzkim wymiarze.
Ale jest jeszcze inny wymiar radości, religijny, i ten spotykamy w scenie nawiedzenia.
Jan wyraża radość ze spotkania z Maryją i będącym w jej łonie Jezusem, tak jak to potrafi niemowlę, nie przez słowa, ale przez ruch.
Ten ruch staje się jego pierwszą modlitwą.
Dla nas ruch, taniec, okrzyki rzadko kojarzy się z wielbieniem Boga, ale tak modli się duża część świata.
Taniec i ruch w czasie liturgii, tak też przejawia się kult.
Mało kto pamięta szczególną modlitwę Króla Dawida, jakże bliźniaczo podobną do modlitwy Jana.
Dawida ogarnęła radość, religijna radość podczas sprowadzenia do Jerozolimy Arki Przymierza. Taniec, śpiew i radość króla podczas sprowadzania Arki Bożej do Jerozolimy jest przykładem szczególnej modlitwy.
Dawid całą swoją postawą wyraża radość i zachwyt z powodu tego, co go spotkało. Nie liczy się z opinią obserwatorów ani etykietą właściwą monarsze, jest spontaniczny i naturalny.
Dawid i wszyscy ludzie towarzyszący mu, powstawszy, udali się w kierunku judzkiej Baali, aby sprowadzić stamtąd Arkę Boga, który nosi imię: Pan Zastępów spoczywający na cherubach. Umieszczono Arkę Bożą na nowym wozie i wywieziono ją z domu Abinadaba, położonego na wzgórzu. Uzza i Achio, synowie Abinadaba, prowadzili wóz, z Arką Bożą. Achio wyprzedzał Arkę. Tak Dawid, jak i cały dom Izraela tańczyli przed Panem z całej siły przy dźwiękach pieśni i gry na cytrach, harfach, bębnach, grzechotkach i cymbałach. Ilekroć niosący Arkę Pańską postąpili sześć kroków, składał w ofierze wołu i tuczne cielę. Dawid wtedy tańczył z całym zapałem w obecności Pana, a ubrany był w lniany efod. Dawid wraz z całym domem izraelskim powadził Arkę Pańską, wśród radosnych okrzyków i grania na rogach (2 Sm 6,2-15).
Niezwykła modlitwa Dawida.
Jan i Dawid pytają nas dziś, czy my też przeżywamy radość ze spotkania z Bogiem i Matką Pana?
Czy nasza religijność zawiera w sobie także ten niezwykle ważny wymiar: element radości, zachwytu, oczarowania?
Jezus uczył kiedyś, że: Kto nie przyjmuje królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego (Łk 18, 17).
Warto w perspektywie tych słów patrzeć na przykład Jana i Dawida.