Warto zastanowić się, czy przyjmując sakramenty święte, a zwłaszcza sakrament pokuty, mam w sobie wiarę, że jest to rzeczywiście spotkanie z Bogiem.
Czy potrafię szczerze wyznać za św. Janem Chrzcicielem:
Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata - także mój grzech?
Czy też może w moje spowiedzi wkradła się rutyna.
Może przystępuję do nich z obowiązku, bo tak trzeba.
A odchodząc od konfesjonału, odczuwam głównie ulgę, że na jakiś czas mam z głowy tę upokarzającą konieczność?
Jan Chrzciciel także wypełniał swój obowiązek.
Bóg powołał go do udzielania chrztu nawrócenia, toteż czynił to, dzielnie stawiając czoło zmęczeniu i uciążliwym wypytywaniom wysłanników faryzeuszy (por. J 1,19-27).
W tym wszystkim zachował ufną wiarę, która pozwoliła mu otworzyć się na działanie Ducha Świętego, dzięki czemu w jednym z mężczyzn proszących go o chrzest mógł rozpoznać Jezusa Chrystusa, Baranka Bożego.
Co mamy czynić, aby rozpoznać Jezusa w znakach sakramentalnych i w osobie kapłana?
Trwać przy Nim na co dzień.
Znaleźć czas na modlitewne rozważanie Pisma Świętego.
Otwierać przed Panem swoje serce w szczerej modlitwie, wypowiadając przed Nim to wszystko, co przeżywamy.
Jeśli nasza więź z Nim będzie żywa, również nasze życie sakramentalne nabierze sensu i zaczniemy głębiej doświadczać w sobie jego skutków.
Prośmy dziś Jezusa, aby pociągnął nas ku sobie.
Aby objawił nam się podobnie jak Janowi nad Jordanem.
Prośmy, aby stał się dla nas Kimś żywym, kto naprawdę wyzwala z grzechu i dokonuje w nas tego, czego my, nawet przy najlepszych chęciach, nie jesteśmy w stanie uczynić.
Prośmy o żywe doświadczenie Jego mocy, która przemieni nasze życie i przyniesie nam prawdziwą wolność.