Jednak Jezus nie poprzestaje na współczuciu. Nie ogranicza się do chwili smutku i bezradnego potrząśnięcia głową.
Dzisiejsza Ewangelia ukazuje nam, jak dokładnie analizuje sytuację. Ludzie słuchali Go na bezludnym miejscu przez trzy dni i skończyły się im zapasy. Nie będą mieli sił na powrót do domów. Jezus pyta więc uczniów, co mają do jedzenia. Mają siedem małych chlebów i kilka rybek. Jest to oczywiście za mało, jednak Jezus jest zadowolony, że uczniowie oddają Mu do dyspozycji swoje skromne zapasy. Zaczyna działać w sposób zorganizowany - każe ludziom usiąść. Kiedy tłum cichnie, odmawia dziękczynienie nad siedmioma chlebkami, a potem rybkami. Następnie poleca uczniom rozdzielić między lud pobłogosławioną żywność - i zebrać to, co zostało. Tłum został nakarmiony.
Współczucie jest dobrym punktem wyjścia, ale na nic się nie przyda, jeśli pozostaniemy bierni. Nasze zasoby mogą wydawać się małe i nieznaczące w stosunku do potrzeb. Nie powinno to nas jednak powstrzymywać. Kiedy dochodzimy do granic naszych ludzkich możliwości, Bóg udziela nam ze swoich bogactw i prowadzi nas w swojej mądrości. Kiedy oddajemy Jezusowi do dyspozycji nasze skromne zasoby, On je błogosławi, a wtedy zaczynają dziać się wielkie rzeczy.
Bóg może dokonywać wielkich rzeczy przez jednego człowieka.
Jedna kobieta, która przeżyła potworności ludobójstwa w Rwandzie, zdołała rozpowszechnić Boże przesłanie o życiodajnym przebaczeniu na całym świecie.
Jeden mężczyzna znający się na budownictwie utworzył organizację Habitat for Humanity zajmującą się — także w Polsce - pomocą niezamożnym rodzinom w budowaniu solidnych, niedrogich mieszkań.
Pewna fizjoterapeutka, odwiedzająca rumuńskie sierocińce, zdołała zrewolucjonizować sposób odnoszenia się opiekunów do dzieci.
A do czego wzywa Bóg ciebie?
„Ojcze, wierzę, że budzisz w moim sercu współczucie, ponieważ zależy ci na ludziach, których dotyka cierpienie. Naucz mnie współpracować z Twoją łaską, abym umiał im pomóc."
(Słowo wśród nas, 2013)