Wyobraźmy więc sobie, przed jak trudnym zadaniem stanął biedny Symeon. Przez całe lata przebywał w świątyni, oczekując wyjątkowego Dziecka, którego jednak nigdy wcześniej nie widział. Nie miał też pojęcia, jak będzie Ono wyglądało. Wiedział jedynie, że nie umrze, dopóki nie ujrzy Mesjasza Pańskiego.
Jednak sytuacja Symeona nie była wcale beznadziejna. Miał on ukrytego Po- mocnika, który umiał wskazać mu Mesjasza nawet w największym tłumie w świątyni. Tak więc Symeon wpatrywał się w twarze, czekając, aż wreszcie na którejś z nich dojrzy blask Obiecanego, i ufając, że Duch Święty skieruje go ku właściwej osobie. Czekał cierpliwie, przyglądał się uważnie i z ufnością słuchał.
Duch Święty czyni dziś dla nas to samo, co przed wiekami uczynił dla Symeona. I dzieje się to na o wiele większą skalę. Wtedy pomógł Symeonowi rozpoznać Mesjasza w twarzy jednego Dziecka. Dziś pomaga nam dojrzeć Chrystusa w każdej spotkanej przez nas osobie. Pomaga nam dostrzec godność i wartość każdego człowieka, gdyż każdy nosi w sobie obraz i podobieństwo Chrystusa. Tak więc każdy bez wyjątku człowiek – niemowlę płaczące na niedzielnej Mszy świętej, nieprzystępny sąsiad z naszej ulicy, koleżanka z pracy, której poglądy polityczne doprowadzają nas do pasji, czy sympatyczna kasjerka w supermarkecie – jest odbiciem Pana. Każdy z nich w niepowtarzalny sposób ukazuje, kim jest Bóg i jak działa. A to oznacza, że każdy jest godzien naszego szacunku.
Oby Duch Święty otwierał nam dziś oczy na Chrystusa obecnego w drugim człowieku.
„Panie, naucz mnie dziś patrzeć z uwagą na twarze Twoich dzieci i pomóż mi docenić wartość każdego z nich.”
Ml 3,1-4
Ps 24,7-10
Hbr 2,14-18
(Słowo wśród nas, 2015)